Wyobraź sobie miejsce, w którym zielone wzgórza opadają wprost do oceanu, owce naprawdę są wszędzie, a pogoda potrafi zmienić się kilka razy w ciągu godziny. Brzmi dość nierealnie? Może i tak, ale zdecydowanie warto się tu wybrać – nawet jeśli lądowanie uda się dopiero za trzecim razem 😉
Na Farojach, czyli Wyspach Owczych spędziłam w sumie pięć dni – od 13 do 18 lipca. Poniżej zebrałam wszystkie praktyczne informacje, które z pewnością przydadzą się podczas organizowania podróży na własną rękę w ten niezwykły zakątek świata. Wśród nich znajdziesz informacje na temat tego jak dostać się na farerski ląd, polecę Ci jeden nocleg, podpowiem gdzie wypożyczyć auto i jak nie wydać majątku na roaming. Na końcu znajdziesz podsumowanie wszystkich kosztów.



Wyspy Owcze – gdzie leżą?
Wyspy Owcze to wulkaniczny archipelag położony na Atlantyku pomiędzy Wielką Brytanią, Islandią a Norwegią, stanowiący terytorium autonomiczne Danii. Złożony z 18 wysp teren, mający powierzchnię 1389 km kw., zamieszkuje blisko 50 tys. osób (dla porównania – największej miasto Tanzanii – Dar es Salaam – ma odrobinę większe terytorium i stanowi dom dla ponad 7 mln mieszkańców!).
Wybierając się na Faroje pamiętaj o przestawieniu zegarka. Tutejszy czas to godzina do tyłu w stosunku do czasu w Polsce.



Jak się dostać na Wyspy Owcze (tanie loty)?
Na Wyspy Owcze najłatwiej dostać się samolotem (podróż promem np. z Danii też jest możliwa, ale zajmuje duuużo czasu – wstępny research wskazywał na konieczność spędzenia na pokładzie ok. 40 godzin!). My zdecydowaliśmy się na połączenie oferowane przez skandynawską linię lotniczą SAS, a sam lot miał dwa etapy: z Gdańska do Kopenhagi (ok. 1 h) i z Kopenhagi na Wyspy Owcze (ok. 2 h).
Na Farojach działa jedno lotnisko – Vágar, znajdujące się na wyspie o tej samej nazwie. Lądowisko ma 1800 m, co robi wrażenie, szczególnie gdy chwilę po wylądowaniu okazuje się, że pilot musi zakręcać, bo asfaltowy pas kończy się niemal w wodzie 🙂
Lokalna linia lotnicza to Atlantic Airways. Posiada zaledwie kilka stałych połączeń z Danią, Norwegią i Islandią. Sezonowo uruchamianych jest więcej opcji, w tym te oferowane przez wspomnianego przeze mnie SAS’a, Islandair czy norweskie Widerøre.


Co ciekawe, posiadanie biletu lotniczego wcale jeszcze nie przesądza o tym, czy rzeczywiście uda nam się wylądować na farerskim lądzie. My dotarliśmy tu dopiero za trzecim razem (sam lot był spokojny, dopiero przy podejściu do lądowania dało się wyczuć że trochę wieje, ale zdarzały mi się gorsze sytuacje:) Dwa pierwsze loty kończyły się dotarciem nad Wyspy, ale z uwagi na złe warunki pogodowe (mgła była tak gęsta, że tylko raz pilot odważył się spróbować wylądować, ale ostatecznie i tak poderwał maszynę do góry) – musieliśmy zwracać do Kopenhagi.
Mimo tych przygód – nie wyszło źle. Linie lotnicze SAS, którymi lecieliśmy zorganizował nam nocleg w stolicy Danii, transport z lotniska do hotelu i z powrotem, a my wykorzystaliśmy nadprogramowy czas na podziwianie uroków Kopenhagi.
Ostatecznie po przebookowanym locie dotarliśmy na Wyspy Owcze na pokładzie Atlantic Airways. Udało nam się też bezkosztowo przebookować loty powrotne, dzięki temu nie straciliśmy wiele z pierwotnie zakładanego czasu (co ciekawie inni Polacy, którzy bookowali bilety przez polskiego przewoźnika LOT, musieli za zmianę terminu powrotu dopłacić).
Noclegi, czyli gdzie spać na Wyspach Owczych?
Początkowo planowaliśmy dwa różne miejsca noclegowe – jeden w miejscowości Klaksvík, drugi w stolicy – Thorshavn. Ten pierwszy niestety nam przepadł – ze względu na problemy z wylądowaniem – na szczęście udało się anulować opłaty (rezerwacji dokonywaliśmy przez Booking).
Z kolei w stolicy mieliśmy do dyspozycji ten dom. Przestronny i komfortowo urządzony, spokojnie pomieścił naszą piątkę. Posiadał dwie sypialnie dwuosobowe i jedną pojedynczą, dwie łazienki, a także jedną toaletę, w pełni wyposażoną kuchnię, jadalnię oraz salon z ogromną kanapą. Self check-in pozwalał nam na zameldowanie się w zasadzie o dowolnej porze, a dobry kontakt z właścicielami sprawił, że wszystkie kwestie udawało się załatwić od ręki i online (łącznie z opcją przedłużenia pobytu o dwa dni). Sporym plusem tego miejsca jest też lokalizacja, dzięki czemu mieliśmy wygodną bazę wypadową zarówno gdy chcieliśmy eksplorować wyspy na północy, jak i te na południu.
Cena za dobę wynosiła nieco ponad 1000 zł, co przy pięciu osobach daje ok. 200 zł za osobę za noc, czyli jak na skandynawskie standardy bardzo przyzwoicie!


Zwiedzanie Wysp Owczych – wynajem auta
Choć na Wyspach Owczych działa transport publiczny, kursuje raczej pomiędzy miastami. Dlatego nastawiając się na bardziej intensywne zwiedzanie, zdecydowanie warto postawić na wynajem auta. My wybraliśmy Nissana Qashqai’a, który bez problemu pomieścił nie tylko naszą piątkę, ale i bagaże. Cena za cały pobyt wyniosła 3 332 zł, co w przeliczeniu na jedną osobę nie stanowiło wielkiego wydatku. Korzystaliśmy z sieciówki Europcar, a samo auto rezerowaliśmy przez stronę Economy Car Rentals.
Do samych kosztów wynajmu oczywiście musieliśmy doliczyć jeszcze paliwo, za które w sumie zapłaciliśmy ok. 360 zł (ceny paliwa na Wyspach Owczych są zbliżone do tych polskich). Warto przy tym dodać, że z auta korzystaliśmy codziennie, najczęściej zaczynając zwiedzanie ok. 10 rano a wracając do wynajętego domu ok. 20-22.
Droższe od tankowania okazały się za to tunele. I choć na Farojach korzystanie z dróg i większości połączeń pomiędzy wyspami jest bezpłatne, za przejazd czterema tunelami
obowiązują opłaty – od 100 do 350 koron (mapka poniżej). W sumie wydaliśmy na nie 636 zł.
Eysturoyartunnilin – 175 DKK (w jedną stronę)
Sandoyartunnilin – 350 DKK (w dwie strony)
Norðoyatunnilin – 100 DKK (w dwie strony)
Vágatunnilin – 100 DKK (w dwie strony)
Aby dostać się na niektóre wyspy należy skorzystać z promu. My zrobiliśmy tak w przypadku wycieczki na Suðuroy. Rejs w dwie strony dla pięciu osób i samochodu kosztował nas 706 zł (okazało się że kierowca jest wliczony w cenę auta, gdybyśmy wiedzieli wcześniej wyszłoby odrobinę taniej). Bilet na prom rezerwowaliśmy online na stronie przewoźnika: https://www.ssl.fo/. W mailu potwierdzającym jego nabycie pojawiła się informacja, że pojazdy muszą przybyć na prom najpóźniej 15 minut przed odjazdem. W innym przypadku rezerwacja nie obowiązuje. Osobiście polecam być jednak ok 30 min. przed planowaną godziną startu, bo często “boarding” zaczyna się właśnie wtedy.
Na Wyspach Owczych obowiązuje ruch prawostronny, a dopuszczalne limity prędkości to 50 km/h w terenie zabudowanym i 80 km/h poza nim. Drogi w zdecydowanej większości są w bardzo dobrym stanie, choć do niektórych atrakcji prowadzą dość wąskie jezdnie – na jedno auto, więc chcąc się minąć z kimś z naprzeciwka trzeba skorzystać z pojawiających się co jakiś czas zatoczek.


Wyspy Owcze – pogoda
Mimo początkowych problemów i gęstej mgły, uniemożliwiającej wylądowanie, nie mogliśmy narzekać na pogodę. I choć w okolicy naszego miejsca noclegowego codziennie witała nas bądź żegnała mglista aura, wystarczyło przejechać tunel dalej, by na niebie pojawiło się słońce.
Niemniej jednak należy pamiętać, że nawet w lipcu warunki na Farojach potrafią się bardzo szybko zmieniać – a mgła może pojawić się i zniknąć w zaledwie kilka minut! Dlatego warto być przygotowanym na różne ewentualności, szczególnie wybierając się na hiking.




Czym płacić na Wyspach Owczych?
Choć na podlegającym pod Danię archipelagu można spotkać koronę farerskę, ta duńska też jest używana, a przelicznik wynosi 1:1. Choć na wszelki wypadek można zabrać ze sobą odrobinę gotówki, bez problemu za wszystko i wszędzie da się zapłacić kartą (w tym względzie nie było wyjątków jeśli chodzi o supermarkety, sklepy z pamiątkami czy budki z jedzeniem; nawet niektóre wejścia na szlak, poza skrzynkami na pozostawienie opłaty, miały podany numer konta :).
Jakie są ceny na Wyspach Owczych?
Bez wątpienia dość wysokie, dlatego należy liczyć się z tym, że za kilka magnesów i pocztówek przyjdzie nam zapłacić ponad 200 koron. Jedzenie również nie należy do najtańszych, ale przy większej grupie koszty rozkładają się przyzwoicie.
Fani napojów wyskokowych powinni widzieć, że na całych Wyspach jest zaledwie kilka sklepów z mocniejszymi alkoholami. W dodatku bywają czynne do 17:30. W zwykłych marketach można zaopatrzyć się np. w piwo, a te bywają otwarte najczęściej do 21.


Wyspy Owcze roaming
Niestety nie. Faroje nie należą do UE ani do Strefy Schengen (dlatego warto zabrać ze sobą paszport, mimo, że w zasadzie nam go nie sprawdzano), nie obowiązuje też bezpłatny roaming – tak jak np. w Danii.
Aby uniknąć wysokich rachunków za telefon najlepiej kupić lokalną kartę lub – jak w moim przypadku – skorzystać z eSIM (2 GB samego internetu, ważne przez 15 dni w aplikacji Airalo kosztowało 8 $).
TIP: Jeśli nie korzystasz jeszcze z aplikacji Airalo, polecam zarejestrować się z mojego linka: https://www.airalo.com/auth/signup?referral=EWA4888&referral_name=Ewa, wówczas i Ty i ja otrzymamy 3$ 🙂
Bonus
Jeśli ktoś lubi poczuć klimat destynacji do jakiej się wybiera jeszcze przed podróżą, polecam dwie książki, które śmiało można nazwać lekturami obowiązkowymi. I choć żadna z nich nie jest przewodnikiem, świetnie pokazują Farerów i ich zwyczaje czy zachowania.
Pierwsza z nich to “81:1. Opowieści z Wysp Owczych” autorstwa Macieja Wasielewskiego i Marcina Michalskiego. Druga nosi tytuł “Wyspy (bardzo) Owcze. Gawęda północnoatlantycka” i została napisana przez mieszkającą na archipelagu Polkę – Kingę Eysturland.
Podsumowanie kosztów
Termin podróży: 13-18 lipca 2025
Liczba osób: 5
| Rodzaj wydatku | Koszt za całą grupę |
| Loty | 6333,40 zł |
| Nocleg | 5325,15 zł |
| Wynajem auta | 3332 zł |
| Paliwo | 360,89 zł |
| Opłaty za przejazd tunelami | 636 zł |
| Prom | 706,60 zł |
| Zakupy spożywcze (na śniadania i kolacje) | 503,53 zł |
| Razem | 17197,57 zł |
W przeliczeniu na jedną osobę koszt podróży wyniósł 3439,51 zł – co, biorąc pod uwagę ceny zorganizowanych wyjazdów na Wyspy Owcze (ok. 7000 zł za pobyt + dodatkowo płatne loty), wydaje się być bardzo budżetową opcją. A mimo to spędziliśmy te 5 dni bardzo aktywnie i w komfortowych warunkach 🙂
