Azerbejdżan to państwo, które idealnie nadaje się do odbycia road tripu. Drogi są w dobrym stanie, wypożyczalni nie brakuje, a paliwo jest tak tanie, że przejechanie 1000 km kosztowało nas ok. 225 zł. Do tego kluczowe atrakcje rozsiane są niemal po całym kraju. Wybierając więc ten rodzaj podróżowania zyskujemy totalną niezależność i możliwość elastycznego podejścia do założonego wcześniej planu zwiedzania.
W tym poście znajdziecie listę miejsc, do których udało nam się dotrzeć i które z powodzeniem mogę polecić, jako naprawdę warte odwiedzenia.
Booking.comCandy Cane Mountains
Nazwa tego niezwykłego górskiego pasma nie jest przypadkowa. Faliste pagórki pokryte różowo-pomarańczowymi odcieniami zyskały to miano za sprawą brytyjskiego podróżnika i pisarza – Marka Elliotta, który jest jednocześnie autorem popularnego przewodnika po Azerbejdżanie. Podobno charakterystyczny kolor Candy Cane Mountains to zasługa wód gruntowych i utleniających się pod ich wpływem związków żelaza.
Do cukierkowych gór, przynajmniej w części, prowadzi ta sama droga, która wiedzie do miejscowości Quba i która obecnie jest przebudowywana. Wybierając się na hiking weźcie więc pod uwagę, że na sporym odcinku ruch odbywa się tylko jednym pasem i jest dość spory (za sprawą tranzytu z północy).
Diri Baba Mauzoleum
Mauzoleum szejka Diri Baby, czyli dwukondygnacyjny budynek, który został wtopiony w otaczające je skały. Moje pierwsze skojarzenia po zobaczeniu tego miejsca od razu przywołuje na myśl jordańską Petrę. Do mauzoleum prowadzą okazałe schody.
Nazwa tego miejsca pochodzi od nazwiska świętego – Diri Baby, który, jak głosi jedna z legend miał zostać tu pochowany. Mauzoleum zachwyca surowością, a jego konstrukcja i kolor harmonijnie współgrają z otoczeniem. Dookoła skalistego klifu prowadzą szlaki, jednak w czasie naszego pobytu pozostawały nieczynne z uwagi na zamieszkujące je węże 🙂 Na wzgórzu naprzeciwko mauzoleum znajduje się stary cmentarz.
Zwiedzanie mauzoleum jest płatne i odbywa się z przewodnikiem.
Meczet Jummah
Meczet znajdujący się w miejscowości Samaxi stanowi jedno z najważniejszych miejsc kultu w Azerbejdżanie. Choć jego aktualny kształt to zasługa odbudowy mającej miejsce w 2013 roku, historia tej monumentalnej budowli sięga 743 roku. Nie bez przyczyny ten meczet jest więc uznawany za drugą najstarszą tego typu konstrukcję na Kaukazie i pierwszą w Azerbejdżanie.
Meczet Jummah ucierpiał najwięcej w 1859 roku podczas trzęsienia ziemi, które zmieniło niemal całe Samaxi w gruz. Do kolejnych poważnych zniszczeń doszło w 1918 roku podczas starć międzyetnicznych.
Zwiedzanie meczetu jest bezpłatne. Aby wejść do środka niezbędny jest odpowiedni ubiór (w przypadku kobiet obowiązuje nakrycie głowy oraz zakryte nogi i ramiona), w który można zaopatrzyć się całkowicie za darmo tuż przy wejściu.
Sheki
Na azerbaijan.travel można przeczytać, że Sheki to “miasteczko położone na zboczach Wielkiego Kaukazu, wpisane w historię Jedwabnego Szlaku i znane z fascynującej architektury, jedzenia i przyjaznych mieszkańców”. Lepiej się tego opisać nie dało 🙂
Choć spędziłyśmy tam zaledwie dzień, wcale nie dziwię się, że to niewielkie miasto położone w północno-zachodniej części Azerbejdżanu uznawane jest za prawdziwą podróżnicza perełkę.
Będąc w Sheki warto udać się do historycznego centrum miasta, które zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To w nim znajdziecie lokalne manufaktury (polecam szczególnie zajrzeć do tej, w której sprzedawane są wyroby produkowane ręcznie z prawdziwego jedwabiu), sklepiki ze słodyczami czy klimatyczne, brukowane uliczki.
Poza starym miastem na szczególną uwagę zasługuje również Pałac Chanów Szekijskich, który w dawnych czasach stanowił letnią rezydencję władców chanatu szekijskiego. Aktualnie miejsce to jest uznawane za jeden z najcenniejszych zabytków Azerbejdżanu. Budowa pałacu trwała od 1789 do 1797 roku. Co ciekawe, budowlę wzniesiono bez użycia gwoździ, a konstrukcję stworzono z zastosowaniem specjalnych metod antysejsmicznych. Dzięki temu pałac przetrwał do dziś, mimo występujących w tym regionie trzęsień ziemi.
Pałac Chanów Szekijskich zachwyca nie tylko z zewnątrz. Prawdziwy “efekt wow” uderza tuż po przekroczeniu progu bramy wejściowej. Jednak z uwagi na ochronę tej niesamowitej ornamentyki wewnątrz panuje całkowity zakaz robienia zdjęć.
Zwiedzanie pałacu kosztuje 5 manatów i odbywa się z przewodnikiem. Pani, która nas oprowadzała mówiła jedynie w lokalnym języku, więc gdyby nie nasz prywatny przewodnik (Murad dzięki) nie zrozumielibyśmy kompletnie nic. Niemniej jednak i tak polecam tam zajrzeć, bo miejsce – choć niepozornych rozmiarów – robi wrażenie.
Karvansaray Hotel to kolejne miejsce, do którego same pewnie nigdy byśmy nie dotarły (Murad dzięki po raz drugi). Budynek stanowi jedną z najbardziej wyjątkowych lokalizacji noclegowych, jakie mogą przyjść do głowy. Wszystko za sprawą tego, że jest zabytkowym karawanserajem (dom zajezdny dla karawan) Jedwabnego Szlaku. Jego konstrukcja pochodzi z XVIII-XIX wieku.
Gandża
Miasto położone w zachodnim Azerbejdżanie na zboczach Małego Kaukazu jest drugim pod względem liczby ludności miastem w tym kraju. Jego nazwa pochodzi od perskiego słowa gandż, co znaczy skarbiec. Jedna z legend mówi, że wzniesiono je na miejscu odkrycia wielkiego skarbu, którego lokalizacja przyśniła się pewnemu arabskiemu władcy.
Jeśli dotrzecie to Gandży odnajdźcie dom z butelek, czyli jedną z najbardziej oryginalnych budowli w mieście. Konstrukcja została stworzona przez architekta Ibrahima Jafarova, który do tego celu wykorzystał 48 tys. szklanych butelek, szkło, kamienie oraz lustra. Podobno znajdujące się na nim “mozaiki” obrazują historię rodziny twórcy począwszy od 1945 roku.
W upalne dni szczególnie polecam poszukać odrobiny wytchnienia w Ogrodzie Chana (Khan Baghi), które stanowi swoiste schronienie przed wielkomiejskim pędem i zgiełkiem. Poza okazałymi drzewami, znajdziecie tu również kilka herbaciarni i staw.
Będąc w okolicy Ogrodu Chana polecam przespacerować się w pobliżu Mauzoleum Javad Khan oraz odszukać budynek tutejszej filharmonii z charakterystyczny niebieskim dachem.
Park Narodowy Goygol
To kolejne miejsce uznawane za perełkę Azerbejdzanu. Tym razem wszystko za sprawą oszałamiającej natury. Sam park słynie bowiem z pięknego jeziora o tej samej nazwie, które położone jest 1500 m n.p.m. i podobno oszałamia krystalicznie czystą wodą. Celowo używam określenia “podobno”, bo mimo, że udało nam się dotrzeć do tego słynnego zbiornika wodnego to mogliśmy go podziwiać jedynie zza płotu. Dużo większe wrażenie zrobiło więc na nas nieco mniejsze i położone jeszcze wyżej Jezioro Maralgol. Do tego ostatniego można dojść pieszo, jednak może to zabrać sporo czasu. Rekomenduję więc wygodniejszą podróż busem, który w obie strony kosztuje 2 manaty.
Sam wjazd na teren parku, gdzie znajduje się parking, na którym można zostawić auta, jest dodatkowo płatny i w sumie kosztował nas 5 manatów (cena za dwie osoby i samochód).
Park Narodowy Qobustan
Qobustan to idealny punkt przystankowy w drodze powrotnej z zachodniej części Azerbejdżanu do Baku. Na terenie parku znajduje się kolekcja licząca ponad 6 tys. starożytnych petroglifów, czyli wyrytych w skale rysunków, przedstawiających codzienne sytuacje ludzi żyjących dziesiątki tysięcy lat temu.
Park Narodowy Qobustan znajduje się ok. 60 km od stolicy i poza otwartym terenem, pełnym grot oferuje turystom również nowoczesne, multimedialne muzeum, w którym można zgłębić tajniki tego miejsca.
Bilet uprawniający do zwiedzania parku oraz wizyty w muzeum kosztował 10 manatów.
W okolicy parku znajdują się również słynne wulkany błotne. Na drodze dojazdowej do Qobustan spotkać można wielu taksówkarzy, którzy oferują dowóz i oprowadzanie po tych najbardziej zjawiskowych. A przynajmniej tak twierdzą 🙂
Baku
Azerska stolica jest miejscem nieporównywalnym. Tutejszy uliczny chaos, gdzieś z tyłu głowy przywoływał mi wspomnienia z albańskich dróg, ale rozmach i monumentalność stanowiły już zupełnie nową i niespotykaną dotąd jakość. Starożytne budowle, w piaskowym odcieniu, dla których tłem były nowoczesne szklane wieżowce – to widok, który stanowi naprawdę unikatową mieszankę Wschodu z Zachodem.
Jak niemal każde nadmorskie miasto i Baku zachwyca bulwarami, które przynajmniej latem, zaczynają prawdziwie tętnić życiem chwilę po tym, jak słońce schowa się za horyzontem. Tworzącej się wtedy panoramy pełnej kolorów i odbijających się w Morzu Kaspijskim świateł nie powstydziłaby się chyba żadna metropolia.
Udając się do Baku na “listę must see” należy wpisać również tutejsze Stare Miasto. Określane mianem “Miasta wewnętrznego” historyczne centrum ma wiele do zaoferowania, a Baszta Dziewicza, Pałac Szachów Szyrwanu czy tutejsze galerie lub kawiarnie to tylko niektóre z miejsc, gdzie warto się udać. Spacer wąskimi uliczkami tej części stolicy to również dobry sposób, aby znaleźć odrobinę wytchnienia w cieniu gęsto postawionych budynków.
W pobliżu Starego Miasta znaleźć można również okazały budynek Muzeum Dywanów, park określany mianem Małej Wenecji i potężny gmach centrum handlowego Deniz Mall. Stąd rozpościera się także widok na chyba najbardziej charakterystyczne punkty Baku, czyli Ogniste Wieże – trzy przypominające płomienie wieżowce stanowiące centrum miasta. Wieczorami na ich fasadach odbywają się pokazy świetlne.
Last but not least, czyli Heydar Aliyev Centre. Budynek, w którym wizyta już po pierwszym, szybkim researchu w sieci trafiła na moją “bucket list”. Szalenie nowoczesny, genialnie minimalistyczny, ale jednocześnie posiadający ten zaskakujący, bakijski rozmach, kryje w sobie kilkupiętrowe muzeum, galerię sztuki i salę widowiskową. Bilet wstępu był najdroższą wejściówką, za jaką przyszło nam zapłacić w Azerbejdżanie, bo kosztował 15 manatów. Jednak umówmy się – to dalej niewiele w porównaniu do zachodnioeuropejskich “standardów”.
Fajny trip 🙂 Ile dni spędziłyście w Azerbejdżanie? Czy było to wystarczające?
Tydzień. Wystarczyło, aby poczuć klimat i chcieć wrócić jeszcze kiedyś 🙂