Południe Francji już od jakiegoś czasu było kierunkiem, na który zerkałam z pewnym zainteresowaniem. To, że dotarłam tam dopiero teraz wynikało głównie z dwóch powodów – braku bezpośrednich lotów z Wrocławia oraz złej sławy. W końcu Marsylia jest ciągle synonimem jednego z najbardziej niebezpiecznych miast w Europie.
Gdy więc Ryanair uruchomił połączenie ze stolicy Dolnego Śląska, a bilety na styczeń można było upolować za mniej niż 200 zł nie mogło się to skończyć inaczej jak tylko próbą przekonania się na własnej skórze czy opinie na temat drugiego pod względem wielkości miasta we Francji nie są przesadzone. W mojej opinii są. A Marsylia zupełnie nie odbiega pod kątem bezpieczeństwa od Paryża czy Neapolu. Co więcej, osobiście wydawała mi się dużo bardziej spokojna i cicha niż dwa pozostałe miasta. Dlatego jeśli tylko chcielibyście ją zobaczyć, ale się wahacie, polecam zaufać swojej intuicji – pojechać, napawać się klimatem, delektować niespiesznym zwiedzaniem i lokalnym winem!



Tanie loty do Marsylii
Bezpośrednio do Marsylii dolecimy z Wrocławia i Krakowa. A jako, że połączenie oferuje Ryanair bilety można kupić już za ok. 150 zł. Ja sama za loty zapłaciłam 188 zł. Na pokład mogłam wnieść jedynie mały bagaż podręczny, ale przy weekendowym wypadzie to w zupełności wystarcza.
Sam lot jest stosunkowo krótki, bo trwa ok. 1 godzinę i 40 minut, co w mojej ocenie sprzyja weekendowym wypadom. Szczególnie, że dostępne połączenia z Wrocławia, pozwalają na wylot piątkowym popołudniem i powrót w poniedziałek rano. Co, przy odpowiednim ustawieniu godzin pracy daje możliwość wyjazdu bez konieczności brania urlopu!


Marsylia – dojazd z lotniska
Jednym ze sposobów na dotarcie do centrum Marsylii jest przejazd autobusem numer L91. Bilet w jedną stronę kosztuje 10 euro, a w dwie 16. Można go kupić online na stronie: https://store.marseille.aeroport.fr/fr_FR/reservation/navettes-bus/, w kasie lub u kierowcy. Honorowane są płatnosci gotówką i kartą.
Autobus kursuje co 10 minut w ciągu dnia i co 20 z samego rana i późnym wieczorem. Ostatni kurs rusza o 1:30, a pierwszy o 3:30.

Jeśli podróżujesz w kilka osób polecam skorzystać z Ubera. Przejazd do centrum kosztuje ok. 40 euro – czyli dokładnie tyle, ile bilety na autobus dla 4 osób. A to zdecydowanie wygodniejsze, szybsze i przyjemniejsze – szczególnie jeśli loty są z samego rana lub późno wieczorem.
Co ciekawe, mimo, że w Marsylii działa też Bolt i można było go zamówić, wszystkie zlecone przejazdy były anulowane przez kierowców. Niewykluczone, że przyczyną była cena – aplikacja Bolta wyceniała przejazd na 30 euro, a podobno za tyle taksówkarze nie chcą jeździć.
Przejazd Uberem do centrum zajął nam ok. 20 minut. Podejrzewam, że w godzinach szczytu podróż jest odpowiednio dłuższa z uwagi na korki.

Marsylia na weekend – gdzie spać
Ofert noclegowych w Marsylii, szczególnie poza sezonem nie brakuje. I naprawdę, w bardzo przystępnej cenie można było znaleźć wiele opcji – od hoteli ze śniadaniami, po oferty wynajmu całych apartamentów. Z racji tego, że podróżowałyśmy w trójkę zdecydowałyśmy się na mieszkanie w samym centrum – tuż obok starego portu (Vieux-Port de Marseille) i klimatycznej dzielnicy La Panier.
Ciekawie urządzone mieszkanko znajdowało się na trzecim piętrze jednej z kamienic. Na górę prowadziły jedynie strome, kręte schody, których nie chciałabym pokonywać z wielką walizką 🙂 Jeśli więc planujecie podróżować z dużym bagażem, polecam wziąć pod uwagę usytuowanie noclegu.
Za 1150 zł miałyśmy do dyspozycji dwupokojowe mieszkanie z aneksem kuchennym, antresolą i łazienką. Całość spokojnie pomieściłaby cztery osoby.

Marsylia na własną rękę – ceny
Ceny w Marsylii są porównywalne do tych w Polsce. Za jedzenie w knajpie, w zależności od dania trzeba zapłacić od 10 (opcje śniadaniowe) do 50 euro (dania obiadowe z owocami morza). Lampka wina kosztuje od 4,5 do 9 euro, ale polecam spróbować, bo smakuje wybornie.
Marsylia czy warto i na jak długo?
Zdecydowanie! W mojej opinii miasto ma swój urok i jak to podsumowała Ania – jedna z towarzyszek tego wyjazdu, “ten turpizm, ma w sobie coś pięknego”. Odrapane budynki, zgrabne kamieniczki i niska zabudowa, sprawiają, że to prowansalskie miasto posiada autentyczny charakter i klimat. W centrum, poza kilkoma wyjątkami, nie ma nowoczesnych budynków, a wieczory przyciągają do knajpek lokalsów, którzy nawet w styczniu korzystają z możliwości posiedzenia na zewnątrz.
Jeśli planujemy klasyczny city break to polecam wybrać się do Marsylii na weekend. Dwa pełne dni w zupełności wystarczą, aby dotrzeć do najważniejszych atrakcji miasta. W cieplejszych porach roku, warto rozważyć opcję zwiedzenia okolicy – cudnych plaż, pobliskiego parku narodowego czy pobliskich miasteczek. Wtedy pomyślałabym o min. 5 dniach na miejscu.






Marsylia – co zjeść?
Stolica Prowansji, jak chyba każde śródziemnomorskie miasto, słynie z owoców morza. Jeśli ktoś jest ich fanem, polecam skosztować szczególnie muli. Pomiędzy Quai de Rive Neuve oraz Rue Sainte znajduje się mnóstwo przytulnych knajpek, które sądząc po obłożeniu, będą do tego idealnym miejscem. Jeśli ktoś woli bardziej swojskie smaki, w restauracyjnych kartach nie brakuje burgerów, steków, dań z makaronem czy sałatek.
O lokalnym winie już pisałam, ale poza nim warto też spróbować lokalnych przysmaków – crepes – czyli cieniutkich francuskich naleśników, tostów z serem czy słynnej zupy rybnej – bouillabaisse. Podobno swój wyjątkowy smak zawdzięcza różnym gatunkom ryb morskich, czosnkowi, pomidorom czy szafranowi. Dani najczęściej podaje się z pieczywem i langustami czy krabami.




Marsylia – kiedy lecieć?
Podróżując do Marsylii w styczniu raczej nie należy się spodziewać tropikalnych upałów. W nocy temperatura nieznacznie przekracza 0 stopni Celsjusza, by w ciągu dnia pokazywać od kilku do kilkunastu kresek. Jednak, gdy tylko na niebie pojawi się słońce, robi się przyjemnie, a aura zachęca do zajmowania miejsc na zewnątrz restauracji i napawania się promieniami.
Wiosna i jesień muszą być tu przyjemne. Lato wolałabym spędzić jednak poza miastem. Upalne dni oraz tłumy muszą dawać się we znaki, gdyż w centrum niewiele jest zieleni i miejsc, gdzie można się schronić. Ten czas lepiej wykorzystać więc na eksplorowanie wybrzeża i mniejszych portowych miasteczek.

