10-ciodniowy road trip przez Dolomity, Toskanię, Wenecję i Cinque Terre

Od dłuższego czasu w głowie kiełkował nam pomysł, aby wybrać się na „porządny” road trip i wykorzystać późne lato by dogrzać ciało słońcem, gdy w Polsce zawita już jesień. Pomysłów było sporo, jednak finalnie zdecydowałyśmy się na Włochy. Głównie ze względu na: stosunkowo bliską odległość od Polski, gwarancję pogody, smaczną kuchnię oraz miejsca, w których jeszcze nie byłyśmy, a które chciałyśmy wspólnie odkryć. Tym samym w ciągu 10 dni miałyśmy okazję zobaczyć zarówno przepiękne górskie pejzaże czy zachodnie wybrzeże wraz z Morzem Liguryjskim, jak i niezwykłe miasta o zachwycającej architekturze. Poniżej dzielimy się pomysłem, co zwiedzić i jak rozłożyć podróż pomiędzy poszczególnymi obszarami stolicy pizzy, wina i makaronów.

Nasz road trip opierał się na kilku głównych przystankach.  Opracowany plan uwzględniał pokonanie „pętli”, która pozwalała nam eksplorować zarówno północne, górskie obszary Włoch, jak i dotrzeć do środkowej części kraju – a konkretnie Toskanii, by tam następnie zawrócić i udać się na zachodnie wybrzeże do malowniczych miasteczek w Parku Narodowym Cinque Terre.  Ze względu na odległości, które miałyśmy pokonać wracając do Polski, wizytę w Południowym Tyrolu (Dolomity) rozbiłyśmy na 2 razy, tym samym zyskując odrobinę odpoczynku przed długą drogą powrotną.

Ebook Przewodnik po Włoszech

📍 1 przystanek – 4 dni w Dolomitach

Dolomity to chyba najpiękniejsze góry, jakie w życiu widziałam. Ich charakterystyczne skaliste „zęby” przewijają się na wielu stronach internetowych i w social mediach. Z racji swojego położenia (północ Włoch) są świetnym punktem docelowym zarówno na wyprawę letnią, jak i zimową – np. w celu posuszowania na stoku narciarskim. Oferują wiele możliwości, a monumentalne szczyty może podziwiać każdy, nawet niezbyt zaprawiony piechur – a to wszystko ze względu na dostępność kolejek, które w sezonie letnim dowożą turystów i pasjonatów gór pod same wierzchołki, zaś zimą służą narciarzom czy amatorom jazdy na desce snowboardowej. Nasza lista punktów „must-see” była znacznie dłuższa (wszystkimi punktami podzielimy się na mapce), jednak czas ograniczył nasze możliwości do zobaczenia tylko części z nich. Poniżej lista.

Cinque Torri

Jeden z klasyków włoskich Alp – Pięć Wież to miejsce, gdzie można wejść zarówno pieszo, jak i dotrzeć w pobliże szczytów płatną kolejką. Ja zdecydowałam się na opcję szybszą – a więc kolejkę – tym samym docierając do punktu docelowego w niecały kwadrans. Bilet w dwie strony to koszt 18,50 Euro za osobę dorosłą. Alternatywną opcją jest wędrówka, a możliwości jest kilka. Jedna z nich zakłada wyjście od Passo Giau (przełęcz) i podążanie szlakiem 443 lub 452. Cała trasa liczy około 10 km.

Docierając do miejsca docelowego mamy kilka możliwości spędzenia czasu. Pod Cinque Torri możemy po prostu cieszyć się tamtejszą okolicą spacerując po wytyczonych ścieżkach i podziwiając panoramę Dolomitów. Możliwy jest także trekking wokół Pięciu Wież lub alternatywnie obserwowacja zmagań wspinaczy, zdobywających pionowe ściany Dolomitów.

Jeśli zdecydujecie się dotrzeć pod Pięć Wież kolejką to miejscem skąd wyruszają wagoniki są okolice restauracji Bai De Dones. Obok zlokalizowany jest spory parking, za który nie musiałam nic płacić.

Lago di Sorapis

Dolomity słyną z urokliwych jezior, w których można oglądać odbicie ich drapieżnych, wapiennych „zębów”. Jedną z opcji, którą polecam rozważyć, jest trasa do jeziora o niezwykłej miętowej barwie. Aby dotrzeć do Sorapis (nazwa jeziora), należy się udać w 6-cio kilometrowy trekking (odległość w jedną stronę). Punktem wyjściowym jest Przełęcz Trzech Krzyży (Passo Tre Croci). Szlak nie należy do najtrudniejszych, choć dobrze jest się przygotować zarówno na odrobinę podejść (jak i zejść), miejsca, gdzie idzie się po kamieniach/skałach (w związku z czym mokra nawierzchnia może być niebezpieczna) czy też ekspozycje (końcowa część dochodząca do Sorapis wiedzie głównie ścieżką po zboczu, tuż nad przepaścią). Na trasie w bardziej niebezpiecznych miejscach zainstalowane są łańcuchy asekurujące.

Po dotarciu do punktu  docelowego najpierw mijamy schronisko położone na wysokości 1926 m n.p.m. a następnie kilka kroków dalej docieramy do miejsca, gdzie położone jest jezioro. Faktycznie, barwa jest niesamowita i nigdy jeszcze nie widziałam wody o takim kolorze.

Tym, co mnie nieco rozczarowało po dotarciu na miejsce, była ilość cieczy w zbiorniku wodnym, ale ponoć Lago di Sorapis często wysycha po letnim sezonie.

Podsumowując trekking w obie strony (łącznie ~ 12 km) zajął mi około 3 h 10 min. Warunki były dobre, ale spodziewam się, że przy odrobinie wilgoci należy iść ostrożniej, co może wydłużyć trasę.

Lago di Misurina

Jedno z włoskich jezior położone na 1754 m n.p.m. Jest łatwo dostępne, gdyż mieści się przy drodze w miasteczku o tej samej nazwie. Przyjeżdzając nad Misurine możemy liczyć na spacer w niezwykłych okolicznościach przyrody. Na przejście trzeba zarezerwować trochę czasu, gdyż linia brzegowa liczy około 3 km.

O zmierzchu jezioro nabiera barw nieba, przez co miejsce staje się niezwykle klimatyczne i tajemnicze. Ponoć powietrze w tej okolicy ma wyjątkowe właściwości, przez co odwiedzając jezioro Misurina skorzystają przede wszystkim osoby z problemami układu oddechowego.

Lago di Dobiacco / Toblacher See

Kolejne z dostępnych jezior, do których dostaniecie się bez problemu samochodem. Pamiętam to jezioro z poprzedniej wyprawy, kiedy dopisała mi pogoda i mogłam przyglądać się mu w trakcie słonecznej aury – kolory oszałamiały, ale najbardziej wyrazisty był żywy turkus. Tym razem Toblacher See podziwiałyśmy w trakcie lekkiego deszczu, przez co tafla wody przyjęła ciemno szmaragdowy kolor.
Wokół jeziora wytyczona jest ścieżka przyrodnicza, którą możecie udać się na spacer. Trasa liczy 4,5 km. Przy Toblacher See położony jest także hotel, camping oraz restaracja.

Docierając tutaj samochodem możecie skorzystać z parkingu. Jest płatny do godziny 19:00.

 📍 2 przystanek – Wenecja

Zaledwie 2 h drogi od Południowego Tyrolu kierując się na południe w stronę Adriatyku, dotrzecie do romantycznej i kolorowej Wenecji. To właśnie tutaj zajechałyśmy, udając się w dalszą podróż na południe Włoch.Wenecja może wzbudzać różne odczucia, ale przede wszystkim jest zatłoczona. Obstawiam jednak, że w momencie naszych odwiedzin liczba turystów była znacznie mniejsza, niż przed pandemią czy w środku sezonu, co uważam za plus.

Nasz sposób na Wenecje był prosty – chciałyśmy się dostać na Plac św. Marka, a przy okazji przejść się wąskimi uliczkami czy charakterystycznymi mostkami. Alternatywną i rzekomo polecaną opcją zwiedzania tego wyjątkowego miasta jest gondola tudzież tramwaj wodny. Jednak z racji, iż dzień naszej wizyty w Wenecji przypadł w tym samym momencie, kiedy strajkowali pracownicy komunikacji miejskiej, do dyspozycji pozostawały jedynie gondole, a te do najtańszych nie należą. Koszt „wynajmu” jednej dla maksymalnie 6 osób to 80 Euro, w weekendy ta „przyjemność” kosztuje 100 Euro. Co ciekawe, ceny rejsów gondolami są regulowane przez miasto – nie zaś przez gondolierów – nie można ich więc negocjować ani też zawyżać.

TIP 1: Nawet na takie zwiedzanie Wenecji jak nasze – czyli bez większego planu – należy przeznaczyć kilka godzin. Odległości pomiędzy poszczególnymi miejscami są spore, a ich przejście pochłania sporo czasu.

TIP 2: Podróżując po Włoszech autem oraz celując w Wenecję radzimy pozostawić samochód poza obszarem docelowym. Jedną z opcji jest parking ulokowany w miejscowości Mestre tuż przed ostatnim mostem prowadzącym do Wenecji. Lokalizacja parkingu – przy parku San Guliano. Pierwsze trzy godziny postoju są bezpłatne, za 4-ry godziny zapłacicie 2 Euro.
Do Wenecji dotrzecie stamtąd autobusem komunikacji miejskiej, pociągiem z centrum Mestre, bądź taksówką.

3 przystanek – Toskania

W tym rejonie Włoch jeszcze żadna z nas nie była, stąd pomysł, aby docelowo dojechać aż do Toskanii. W planie zwiedzania miałyśmy stolicę regionu – Florencję, klimatyczne miasteczko Pienza, naturalne termalne baseny – Bagni San Filippo oraz Terme di Saturnia oraz generalne podziwianie typowych dla tej prowincji widoków – cisowe alejki, charakterystyczne budownictwo oraz niekończące się połacie pól.
I tak właśnie zrobiłyśmy. Konkretniejszy plan znajdziecie we wpisie Ewy – LINK.

Ja dodam od siebie, iż Toskania to przepiękne pejzaże, ogromne przestrzenie, urocze miasta i miasteczka, klimatyczne agroturystyki oraz lokalne wino i pachnący ser Pecorino na każdym kroku! Zdecydowanie warto się tutaj zatrzymać na dłużej, a podróż autem to moim zdaniem najlepszy sposób na podziwianie krajobrazów tej niezwykłej krainy.
Warto wspomnieć, że przez Toskanię przejeżdża się długo. Teren jest zróżnicowany – zarówno jeśli chodzi o wysokości (dużo zjazdów i podjazdów), jak i ze względu na liczne zakręty i serpentyny. We wrześniu było też dość wietrznie, choć bardzo ciepło.

📍 4 przystanek – Wybrzeże Tyrreńskie

Po dość intensywnym tempie poprzednich 3-ech przystanków zdecydowałyśmy się na chwilę odpoczynku oraz doładowanie witaminy D. Dotarłyśmy na wybrzeże zachodnie Włoch, gdzie jednym z przystanków było turystyczne miasteczko Viareggio, a plan prosty – plażing. Potem udałyśmy się wyżej na północ, by zwiedzać niezwykłe Cinque Terre.

Viareggio

Viareggio można polecić ze względu na rozległą plażę, urokliwe uliczki z kolorowymi fasadami kamieniczek i liczne knajpki, dostępne przy brzegowej linii Morza Tyrreńskiego. Jedną z opcji na miłe spędzenie wieczoru jest zakupienie lokalnego wina oraz pizzy na wynos, a następnie podziwianie magicznego zachodu słońca z okolic molo. Nie byłyśmy jedynymi, które zdecydowały się tak pożegnać miniony dzień 😉

Cinque Terre

Docelowym przystankiem na zachodnim krańcu Włoch był Park Narodowy Cinque Terre, w skład którego wchodzi pięć miasteczek położonych na klifach riwiery liguryjskiej. Miejsca te robią niesamowite wrażenie – kolorowe kamieniczki dosłownie zawieszone na stromych skałach są miejscem odwiedzin turystów z całego świata. Manarola, Corniglia, Vernazza, Riomaggiore i Monterosso – każde z nich przyciąga czymś innym i warto zajrzeć do każdego. Jeśli kochacie podróże typu food-travel i lubicie zatrzymywać się w knajpkach, które poza lokalnym winem i włoskimi pysznościami oferują także niesamowity zachód słońca czy widok na morze – zdecydowanie zarezerwujcie więcej czasu na zwiedzanie Cinque Terre.

Pomiędzy miasteczkami najlepiej przemieszczać się pociągiem. Jednorazowy bilet kupowany przy każdym przejeździe to koszt 4 Euro. Jeśli jednak zdecydujecie się na specjalny, jednodniowy pass uprawniający do nielimitowanych przejazdów pomiędzy miasteczkami zapłacicie za całość 16 Euro. W cenie dodatkowo wliczone są wejścia do toalet na dworcach.

📍 5 przystanek – Dolomity vol.2

W drodze powrotnej postanowiłyśmy jeszcze raz zatrzymać się w Dolomitach, aby zobaczyć jedną z ikon tego miejsca – charakterystyczny szczyt Seceda. Ponownie w celu zaoszczędzenia czasu dotarłyśmy pod szczyt korzystając z wyciągów. Kolejka startuje w miejscowości Ortisei. Za jedną osobę, w dwie strony zapłaciłyśmy 35 Euro, a powodem tej dość wysokiej ceny,  jest konieczność pokonanie sporej wysokości przy wykorzystaniu dwóch odrębnych kolejek. Pierwszy etap to podróż na trasie Ortisei – Furnes. Następnie przesiadamy się do innych wagoników, które prowadzą już bezpośrednio pod Secedę.
Istnieje opcja zakupu biletu wyłącznie w jedną stronę, następnie z Secedy można zejść pieszo.

Docierając do docelowej stacji kolejki widzimy kilka niesamowitych widoków – jeden to główna atrakcja, czyli Seceda oraz charakterystyczne urwisko, które jest jedną z „pocztówek” Dolomitów. Drugi widok zapierający dech w piersiach to rozległa dolinka oraz liczne domki, w których możesz z powodzeniem się zatrzymać. Wyobrażam sobie to miejsce zimą – kiedy zielone połacie pokryje warstwa białego puchu.

Jeśli dysponujecie dużą ilością czasu polecam udać się w dół dolinki by podziwiać jej uroki z bliska – liczcie się jednak z tym,  iż strome zejście to nie tylko dłuższy czas wejścia, ale i spory wysiłek. Przetestowałam 😉

Mapa punktów

Na poniższej mapie znajdziecie wspomniane miejsca, ale także i kilka innych punktów, które warto odwiedzić, a na które już nie starczyło nam czasu. Enjoy!

Paulina

Dotychczasowe podróże: USA, Islandia, Tajlandia, Oman, Anglia, Szkocja, Dania, Włochy, Portugalia, Kuba, Francja, Austria, Albania, Maroko, Tanzania, Niemcy, Norwegia, Turcja, Bułgaria, Cypr, Malta, Czechy, Chorwacja, Bośnia i Hercegowina, Hiszpania, Słowacja, Grecja, Polska | Sprzęt foto: iPhone 14 PRO, Nikon D5500 | Dron: DJI Spark

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top