Jestem zdania, że w podróży warto rozsądnie zarządzać kosztami. Często dla zobaczenia niesamowitej natury czy najsłynniejszego miasta świata potrafię bardzo odejść od swojej strefy komfortu. Ale bywają też momenty, gdy wychodzę z założenia, że należy celebrować sam moment – okolicznościami oraz miejscem, gdzie spędza się czas – czy to są urodziny, czy to rocznica, czy też najzwyczajniej w świecie chcesz oderwać się od rzeczywistości i spędzić weekend w nietuzinkowym miejscu. Dlatego dzisiaj zapraszam Was do Tatra Glamp.
Kategoria: Polska
Zobacz 5 atrakcji, które musisz odwiedzić wybierając się do Wałbrzycha. Poznaj jedyne schronisko górskie zlokalizowane na terenie miasta i dowiedź się, gdzie spotkać lemury.
Ten wyjazd był typowo spontaniczny – sytuacja epidemiologiczna skłoniła mnie do podjęcia natychmiastowej decyzji o przedłużonym weekendzie w najbardziej majestatycznym miejscu Polski – w Tatrach. Wolałam więc prewencyjnie nacieszyć się jesienno-zimową wersją najwyższego pasma Karpat, złapać chwilkę upragnionego “oddechu” i wrócić z czystym umysłem.
Po południowej i wschodniej części Polski, które ostatnio gościły w naszych wpisach, przyszedł czas na klasyk – nasz ukochany Bałtyk! A wraz z nim kolejne “odkrycie” trafiające na osobistą listę “perełek” Polski. To miejsce zafascynowało mnie tak bardzo i było dla mnie takie… “egzotyczne” (?), że trafiłam tam dwukrotnie w tym roku. Domyślacie się już o jaką okolicę chodzi? Keep calm! W tym wpisie zdradzam więcej szczegółów 😉
Pomysł na podróż po wschodniej części Polski chodził mi po głowie od dawna. Jednak kiedy masz do dyspozycji niemal cały świat, to co krajowe może wydawać się mniej atrakcyjne. Swoje robiło również wyobrażenie o odległości, którą trzeba pokonać. Pierwsze podejście do układania planu podróży szybko zweryfikowało rzeczywistość i bardzo miłym zaskoczeniem okazało się to, że z Wrocławia do pierwszego przystanku – czyli Kazimierza Dolnego – można się dostać w podobnym czasie co nad morze. Ale po kolei.
Ten rok jest specyficznym rokiem – szalejąca pandemia zatrzymała wielu zagorzałych podróżników w Polsce, co sprawiło, że tak popularne miejsca jak Tatry, przechodziły w minionym sezonie urlopowym prawdziwe oblężenie. I to był jeden z powodów, dlaczego wraz z Ewą wybrałyśmy się w nowe, nieznane nam miejsce, rzut beretem od Zakopanego i okolic. Tak właśnie poznałyśmy Pieniny.