Długi majowy weekend okazał się dobrym pretekstem, by ponownie ruszyć w drogę. Dwa dni postanowiłyśmy przeznaczyć na zwiedzanie czeskiej i saksońskiej Szwajcarii. Z Wrocławia to zaledwie trzy godziny drogi, a czesko-niemieckie pogranicze jest na tyle atrakcyjne, że można tu znaleźć typowo turystyczne atrakcje, zafundować sobie solidny trekking i – co najważniejsze – podładować baterie w towarzystwie matki natury.
Hřensko i Czeska Szwajcaria
Tutejszy park narodowy leży na terenie Gór Połabskich, które przyciągają niesamowitymi formacjami skalnymi. Te ostatnie doceniają nie tylko turyści, ale również wspinacze.
Ponieważ do Czeskiej Szwajcarii dotarłyśmy ok. 13:00, swoje zwiedzanie rozpoczynamy od razu od miejscowości Hřensko. O tej godzinie próżno już szukać wolnych miejsc parkingowych blisko szlaku prowadzącego na Pravčická Bramę. Rozwiązaniem pozostaje więc zaparkowanie auta przy jednym ze sklepików prowadzonych przez przybyszów z Dalekiego Wschodu. Cena postoju za jedną godzinę to 1,5 euro. Ostatecznie zdecydowałyśmy się więc na opcję parkingu całodniowego, który kosztował 8 euro.
Brama Pravčicka
Główna atrakcja turystyczna regionu i jednocześnie największy naturalny łuk skalny na Starym Kontynencie. Brama powstawała przez miliony lat, a za jej dzisiejszy kształt odpowiada erozja, na którą podatna była ta część masywu.
Startując z miasteczka do wejścia na szlak (oznaczony kolorem czerwonym) mamy do pokonania dwa dodatkowe kilometry. Cała trasa nie jest jednak trudna, a dojście pod samą skalną bramę zajmuje ok. 45 minut. Pierwsza część drogi to szeroki trakt wysypany kamieniami. W ciepłe dni można się tu porządnie zgrzać, bo brakuje cienia. Drugi etap podejścia biegnie już pośród drzew, dzięki którym nawet w słonecznej aurze, trasa upływa znacznie przyjemniej.
Zwieńczeniem trekkingu jest dotarcie niemal pod samą Bramę Pravčicką. Jeśli chcielibyśmy ruszyć dalej, do wyżej położonych punktów widokowych, przespacerować się skalnym labiryntem lub posilić się w restauracji dosłownie wciśniętej pomiędzy skały, konieczne jest zakupienie wejściówki. Cena biletu dla osoby dorosłej to 95 koron lub 4 euro 30 koron lub 1,5 euro dla dzieci i seniorów. Zakupu można dokonać płacąc kartą. W budynku restauracji znajduje się toaleta, obok zaś sklep z pamiątkami.
Wąwóz Edmunda
Kanion wyżłobiony przez rzekę Kamienica, porośnięty bujną roślinnością robi niesamowity klimat. Mimo, że trasa biegnąca do przystani, skąd można udać się w krótki rejs łódką liczy niecałe 2 km, a rozpoczyna się w samym miasteczku, pozwala przenieść się do zupełnie innej krainy.
Jeśli tylko będziecie mieli okazję, warto zapłacić 120 KCZ (cena w jedną stronę), żeby ruszyć w kierunku Divoká soutěska, czyli imponującej formacji skalnej szerokiej na 450 i wysokiej na 150 metrów.
Stara Plynarna
Imponująca kamienna budowla, której początki sięgają jeszcze 1905 roku. To właśnie wtedy grupa niemieckich inżynierów postawiła tu gazownię, która miała dostarczać surowiec do tutejszych domów. Po ok. 20 latach do Hřenska dotarła elektryczność, która z powodzeniem zastąpiła gaz.
Na początku aktualnego stulecia Stara Plynarna trafiła w ręce prywatnego inwestora, który otworzył w niej hotel i restaurację. Niestety podczas naszego pobytu miejsce było nieczynne, więc jedyne co nam pozostało, to podziwiać obiekt z zewnątrz.
Hřensko – gdzie zjeść
Tak naprawdę knajpek z lokalną, czeską kuchnią nie brakuje. My ostatecznie postawiłyśmy na restaurację Lugano. Za dwa obiady (gulasz z knedlikami i całkiem sporego sznycla z frytkami i surówką) oraz sok zapłaciłyśmy nieco ponad 500 koron.
TIP: W większości miejsc można płacić tylko gotówką. Na szczęście w miasteczku są dwa bankomaty. Obsługa mówi jedynie po czesku i niemiecku, ale z uwagi na podobieństwo naszych języków bez problemu można się dogadać 🙂
Szwajcaria Saksońska
Niemiecka część Gór Połabskich, ciągnących się po obu stronach rzeki Łaba. Podobnie jak po stronie czeskiej i tu królują skalne formacje z piaskowca, których oryginalny kształt to efekt działania erozji.
Bastei
Tak, jak symbolem Czeskiej Szwajcarii jest Brama Pravčicka, tak tu znakiem rozpoznawczym jest Bastei, czyli skalna ambona wznosząca się ponad 300 metrów nad lustrem rzeki Łaba. Pośrodku skał znajduje się okazały most, zbudowany jeszcze w XIX wieku na potrzeby coraz liczniej przybywających do tego miejsca turystów. Początkowo miał on drewniana konstrukcję, którą z czasem zmieniono na piaskowiec.
Tuż przy samym Bastei znajdują się dwa parkingi. Nam jednak nie udało się do nich dotrzeć. Prawdopodobnie z uwagi na sporą liczbę odwiedzających, przekierowano nas na ten oznaczony jako Rathewalde P+R-Platz. Postój kosztował nas 4 euro. Płatności można było dokonać w automacie (gotówka) lub u obsługi (karta).
Choć z tego parkingu do mostu są jeszcze 3 kilometry, tuż obok znajdziemy przystanek autobusowy, który za 1 euro dowiezie nas na miejsce. Bilet w dwie strony kosztuje 1,5 euro. Trasę można też pokonać na nogach, na co ostatecznie się zdecydowałyśmy.
Samo wejście na most jest bezpłatne. Bilet wstępu obowiązuje jedynie na pewnej części szlaku z punktami widokowymi. Aby się tam dostać należy zapłacić 2,5 euro. Zakupu można dokonać płacąc kartą.
Kleiner Winterberg
Ciekawa formacja skalna z charakterystyczną przepaścią jest wprost uwielbiana przez fotografów. O wschodzie słońca z tego miejsca rozpościera się niesamowity widok. Trekking do “Mniejszej Zimowej Góry” rozpoczynaliśmy z okolic Pensjonatu Felsenmühle, znajdującego się w miejscowości Sebnitz.
Początek trasy biegnie przez leśną drogę Kleinee Zschand i jest całkiem przyjemny. Przy pierwszym drogowskazie wybieramy skręt w prawo. Po kilkunastu minutach marszu powinniśmy dotrzeć do kolejnego skrzyżowania. Tym razem obieramy szlak w lewo, kierujący nas w stronę Winterberg. Podążając ścieżką o nazwie Fremdenweg w końcu docieramy do schodów. To najcięższy odcinek. Jednak wspinaczka po kamiennych stopniach się opłaca. Po kilku minutach docieramy do rozwidlenia. Po lewej stronie, czyli w kierunku który wybieramy biegną dwie ścieżki. Do punktu docelowego doprowadzi nas ta znajdująca się odrobinę wyżej.